Kto mnie
choć trochę zna, wie że czasem nie wiem co się dzieje.
Dzisiaj
wyszykowałam się na spotkanie z koleżankami i uświadomiłam
sobie, że przecież umówiłyśmy się na piątek. Dziś czwartek.
Ostatnio
zaginął mi rower, bo nie pamiętam gdzie go przypięłam. Ciężko
mi się nie spóźniać a mój współlokator jak wchodzi do kuchni
pyta tylko: „co przypalasz?”.
No właśnie.
Potocznie mówiąc: czasami „nie ogarniam”. Za chwilę wyjeżdżam
na roczną misję do Zambii.
Pytacie –
co taki człowiek robi na misjach?
No i to
jest najlepsze - Pan Bóg wybiera sobie kogo mu się żywnie podoba.
A jeszcze lepsze - dla każdego ma inny, WSPANIAŁY plan. Czy to nie
cudowne?
Dlatego
właśnie:
MAŁA
bo ja niewiele mogę
WIELKA
bo Pan Bóg może wszystko
MISJA bo
każdy jakąś ma.
Będę
pisać o Zambii. O ludziach, których spotkam. O misyjnych
radościach, zmartwieniach i zmartwieniach i radościach. I o tym jak
Pan Bóg działa.
Jeśli
kiedyś siedząc w warszawskim czy szczecińskim, czy innym polskim
mieście będziecie mieli chwilę czasu i zapragniecie się
dowiedzieć, co tam akurat w Zambii, to zapraszam bardzo ciepło.
Zosia
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz