czwartek, 16 czerwca 2016

ŚDM 2016, Zambia-Polska.

Kiedy wyjeżdżałam na misję, nie sądziłam, że będę uczestniczyć w tegorocznych Światowych Dniach Młodzieży. Myślałam, że w tym czasie będę wciąż w Afryce.

Kiedy przyjechałyśmy, nieśmiało zaczęłyśmy marzyć, że uda nam się zabrać choć jednego lidera z oratorium.

Kiedy to piszę, już na 100% jedzie dwanaście młodych osób! Pan Bóg jest nieprzewidywalny i nieskończenie szczodry.

Na placówkę w Mansie od lat przyjeżdżają wolontariusze z Polski. Tutejsze dzieci potrafią pozdrowić po polsku, czasami lepiej niż po angielsku. Niektórzy liderzy wychowywali się w tym oratorium, pamiętają wolontariuszy jeszcze sprzed kilku lat. Niektórzy od dziecka marzyli o tym by zobaczyć Polskę, choć nigdy naprawdę nie wierzyli, że to się uda.
Dzięki wsparciu Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego i wielu ludzi dobrej woli ich marzenie się spełnia. Nie tylko odwiedzą kraj, z którego pochodzi tak wielu ich przyjaciół, nie tylko po raz pierwszy wyjadą z Zambii, pierwszy raz będą w Europie i pierwszy raz polecą samolotem. Przede wszystkim spotkają się z papieżem i tysiącami młodych ludzi z całego świata.

Nie byłyśmy pewne, czy uda nam się zdobyć środki, więc nie mówiłyśmy naszej młodzieży że próbujemy, żeby nie robić nam nadziei. Kiedy okazało się że jedziemy, ogłosiłyśmy to na spotkaniu liderów. Po tym jak powiedziałyśmy, że kilka osób w tym roku pojedzie do Polski na Światowe Dni Młodzieży w pokoju zapadła cisza. Po raz pierwszy nikt się nie przekrzykiwał w bemba, ani nikt nie komentował tego co powiedziałam. Spojrzałam po twarzach naszych zambijskich przyjaciół – byłam w szoku. Muke schował twarz w dłoniach, Simonowi łzy stanęły w oczach inny patrzył na mnie zaniepokojony, sprawdzając czy nie żartuję. Nigdy chyba nie widziałam ich tak przejętych.

Kiedy już minął pierwszy szok i bardzo trudne decyzje, o tym kto właściwie pojedzie, zostały podjęte, rozpoczęliśmy przygotowania. Chłopaki i dziewczyny trenują dzielnie, żeby zaprezentować w Polsce tradycyjne, zambijskie tańce i śpiewy. Ćwiczą też po polsku: "Błogosławieni miłosierni" w wykonaniu grupy Zambijczyków - bezcenne. Mamy spotkania formacyjne, omawiamy tegoroczny temat miłosierdzia, mówimy im o polskich świętych i modlimy się razem. Opowiadamy o naszych zwyczajach, a najbardziej zawzięcie uczą się języka.

Po jednym ze spotkań, spytałam - „Co właściwie chcecie zobaczyć w Polsce? Bo wiecie możemy pojechać nad morze, albo może uda nam się na chwilę w góry...?” Sama bym się nie domyśliła. Joseph, chłopak z siłowni, zawsze gotowy do imprezy,najbardziej chciałby zobaczyć... kościół katolicki. Hm, no tak – u nas można stanąć na Starym Mieście i z jednego miejsca zobaczyć trzy kościoły katolickie naraz. Tutaj już nie tak łatwo. Simon, spokojny chłopak, który pięknie rysuje, najbardziej chciałby pójść w Polsce do klubu i wystąpić na scenie...Może da się zrobić:P Koszykarze chcieliby odwiedzić boisko do kosza, ale takie zamknięte, na hali, a nie na dworze. Ktoś inny chciałby przejechać się metrem.

Mam nadzieję, że ta podróż to będzie dla nich, ale też dla mnie czas poznawania siebie, odnajdywania powołania. Mam nadzieję, że wrócą przemienieni, że będzie to doświadczenie na całe życie. Bilety są drogie, mnóstwo pracy kosztowało nas załatwianie wiz i paszportów. Każdy z nich pracuje, żeby pokryć część kosztów wyjazdu... Jak bardzo wiele wart jest ten wysiłek! Już powoli się zmieniają – stają się bardziej odpowiedzialni, zaczynają w siebie wierzyć, widzą że marzenia mogą się spełnić.

Wspaniale jest to obserwować. W swoim i w imieniu tych dwunastu młodych Zambijczyków, którzy dostali nadzieję i szansę na przeżycie czegoś niezwykłego, bardzo, bardzo dziękuję!



Praca w oratorium.


Przygotowania muzyczne.



Prawie cała ekipa,

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz