sobota, 12 grudnia 2015

Co smuci, co zachwyca?

Im dłużej w Zambii jestem, tym bardziej chce ją poznać. Właściwie nie mogę mówić o całej Zambii, a raczej tym wycinku kraju, w którym teraz mieszkam. Mimo wszelkich przygotowań, wciąż jestem zaskakiwana. Zaskakują ludzie, zwyczaje, radość, ignorancja, przyroda... Daleka jestem od uogólniania, ale chcę się podzielić tym co mnie osobiście zadziwia, czego się nie spodziewałam, tym co mnie smuci i tym co mnie zachwyca tu, w Mansie.


Zasmucają mnie historie, usłyszane od ukraińskiego lekarza, który pracuje tu już dziesięć lat. Mówią o tym jak nisko ceni się tu ludzkie życie. Nic nie warte jest życie dziewięcioletniego chłopca z rozerwaną śledzioną po wypadku samochodowym, ani dziesięciu Chińczyków ciężko rannych przy budowie drogi, ani nowo narodzonego dziecka, które umiera tuż po porodzie ze względu na błąd lekarzy. Dla niektórych ludzi jest to żart, atrakcja, po prostu codzienność.
Kobieta w ciężkim stanie, wymagająca stałego dostępu do tlenu. Wysiada prąd (nic nadzwyczajnego). Lekarz reaguje szybko: zaczyna podawać tlen ręcznie i mówi pielęgniarce, żeby uruchomiła agregat. W podawanym przez lekarza powietrzu zawartość tlenu jest znacznie niższa niż pacjentka potrzebuje, mimo to lekarz wciąż walczy o jej życie. Pielęgniarka wyszła, a prądu wciąż nie ma. Tlenu nie wystarcza...Dlaczego nie udało się włączyć prądu i uratować życia tej kobiecie? Pielęgniarka zagadała się z kimś na korytarzu i nie włączyła agregatu...

Zachwyca mnie cała przyroda dookoła – tak różna od polskiej. Słońce w listopadzie parzące jak rozgrzana patelnia. Gwiazdy na niebie po burzy – piękne, wyraźne, jakby były na wyciągnięcie ręki. Konik polny wielkości chomika uskakujący spod moich nóg, gdy idę wywiesić pranie i nasz przyjaciel, Pan Jaszczurka Bez Ogona, wygrzewający się codziennie przed naszym domem. Zachody i wschody słońca, trwające niecałe pięć minut, ale zapierające dech w piersiach, spektakularne widowiska. Wodospady Mubluma rozpryskujące się na rzece o kamienie.





Bawi mnie tutejsze podejście do czasu. Wszyscy wiemy, że Europejczycy mają zegarki a Afrykańczycy czas. Ale umawianie się na konkretną godzinę z Zambijczykami po prostu nie działa. W Polce myślałam, że jestem spóźnialska...nieeee, ja wtedy jeszcze nie wiedziałam co to znaczy się spóźniać – 15 minut, godzinkę? Tutaj godzina to standard, myślę, że za spóźnienie można uznać, kiedy się czeka tak 3 godziny.
Najprostszy przykład: Wycieczka nad jezioro. Wyjazd 6.30. Już nauczone doświadczeniem, mówimy sobie – nie wyruszymy przed 7.00. He, he, powinnyśmy już wiedzieć lepiej – kiedy pojawiamy się w punkcie zbiórki godzinę po wyznaczonym czasie, wciąż nie ma kierowcy ciężarówki a uczestnicy wycieczki powoli się zbierają. Witamy się po kolei z każdym, stałą formułką „Goodmorning, how are you?”, „Fine, thank you and how are you?. Wszyscy trochę podekscytowani, chłopaki przybiegają się upewnić czy na pewno wzięłyśmy aparat. Zdążyłyśmy porozmawiać ze wszystkimi, wypić kawę u księży, wrócić się po freesbee, pograć na ukulele i jakoś przed 11.00 wszyscy zapakowali się do ciężarówek (około setka młodzieży na otwartej pace ciężarówki razem z olbrzymimi garnkami do gotowania nshimy, workami ugali, kapustą, agregatem ). Można by się zdenerwować, że wszyscy czekali, zmarnowałyśmy tyle czasu, będziemy krócej na plaży... Można. Ale po co?

Cieszy mnie ludzka otwartość. Nie spotkałyśmy się jeszcze z wrogim nastawieniem. Co jest wspaniałe, każdy ma tu czas żeby na chwilę przystanąć, porozmawiać, wstąpić na filiżankę herbaty. W codziennych obowiązkach, mimo wszystko najważniejszy jest drugi człowiek. Idziemy drogą na market. Dzieciaki przybiegają się przywitać, dorośli pozdrawiają nas znad swojej pracy, ktoś zagaduje: dokąd idziemy, jak się czujemy. Każde spotkanie przesiąknięte jest wzajemną życzliwością i szacunkiem. Otwartość na człowieka i otwartość na docenianie każdej chwili. Po oratorium, razem z grupką młodzieży nie mamy dość – nie chcemy by dzień się kończył. Ktoś zaczyna wyklaskiwać rytm, inny dośpiewuje coś w bemba, wszyscy zaczynają tańczyć. Po prostu – tańczymy, bo chcemy pocieszyć się jeszcze czasem, który dał nam Bóg. Widzimy, że zachód słońca będzie dziś wyjątkowy – wdrapujemy się więc wysoko, na zbiorniki z wodą i oglądamy niebo, wdzięczni za to piękno.


Tak łatwo czasami dostrzec Boga, we wspaniałościach które stworzył. Tak oczywista wydaje się jego obecność w życzliwości drugiego człowieka. Tak ciężko czasem zrozumieć, dlaczego złe rzeczy się dzieją...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz