sobota, 13 lutego 2016

Chłopiec spod Shoprite'a

Piorun trzasnął nam w modem w sam wigilijny poranek. Tak to już w Zambii jest – pora deszczowa, więc jak tylko słychać grzmoty trzeba odłączać wszystko od kontaktów, bo może się spalić. No to się spaliło. Na Święta zostałyśmy więc zupełnie odcięte od Świata – zero kontaktu z rodziną, przyjaciółmi, zero życzeń z Polski.
W związku z tym nie wstawiałam też nic na bloga, za co serdecznie i jak najmocniej przepraszam :)

Chłopiec spod Shoprite'a



W Mansie jest tylko jeden supermarket – Shoprite. Można tam dostać rzeczy, których nie zdobędzie się na zwykłym targu, takie jak jogurt albo masło. Co za tym idzie, sklep przyciąga wszystkich zamożniejszych ludzi w mieście, którzy regularnie przyjeżdżają tam na zakupy. Przyciąga również tych, którzy chcą sprzedać swoje mango i awokado przed sklepem, tych którzy liczą, że ktoś odda im swoją resztę oraz tych, którzy przychodzą kraść.


Jacka siostra Loreen, znalazła właśnie tam. Wysoki jak na swoje 12 lat, przybrudzony, jak to chłopak z ulicy, bał się patrzeć ludziom w oczy. Chodził od samochodu, do samochodu i prosił o pieniądze, albo proponował, że umyje szyby w samochodzie. Włóczył się z kumplami. Siostra pyta wprost: „Chcecie się uczyć?” i stała odpowiedź: „Tak, ale nie mamy pieniędzy.” „Dobrze, przyjdźcie do Don Bosko”. Żaden się nie pojawił. Kilka razy przy wizycie w sklepie, siostra zapraszała chłopaków do nas. Żaden z nich chyba nie traktował tego poważnie. Aż do czwartego spotkania, kiedy siostra wzięła całą siódemkę do samochodu i zawiozła na placówkę. Kiedy chłopcy zobaczyli szkołę i uczące się dzieci w mundurkach, w końcu pomysł chodzenia do szkoły wydał im się interesujący.

Dzięki środkom z adopcji na odległość, siostry zakupiły więc mundurki, buty, torby i zeszyty – wszystko co potrzebne jest do szkoły. Dostali też mydło, by zmyć z siebie brud i zapach ulicy.

Szczególnie dobrze spisywał się Jack – widać było, że ma chęci i zdolności do nauki. Klasę piątą i szóstą ukończył z bardzo dobrymi wynikami. Klasę siódmą również rozpoczął dobrze, przez dwa semestry regularnie pojawiał się w szkole. Jednak w trzecim i zarazem ostatnim semestrze, Jack zniknął ze szkoły. Siostry szukały go wszędzie – na ulicach i pod shopritem. Żaden z kolegów nie wiedział gdzie może być. Tydzień przed końcowymi egzaminami, siostra zupełnie przez przypadek, wychodząc ze sklepu, zobaczyła Jacka, w szkolnej koszulce, znów proszącego o pieniądze. „Czy wiesz, że za tydzień są egzaminy?”, „Nie, siostro”, „Chcesz spróbować napisać?”, „Tak”. Dlaczego Jack przestał przychodzić do szkoły? Jego mama zachorowała a tata opuścił ich już dawno. Jack jest najstarszym chłopcem w rodzinie, na niego spadła więc odpowiedzialność utrzymania czwórki rodzeństwa. Wrócił więc do żebrania i mycia samochodów, żeby zdobyć pieniądze na jedzenie i leki dla mamy. Czasami udawało mu się uzbierać 15 kwacha dziennie (ok. 7 zł).

Na radzie szkolnej powstała dyskusja – większość nauczycieli, była zdania, że po tak długiej nieobecności nie powinno się Jacka dopuszczać do egzaminów, raczej należy go wyrzucić ze szkoły. Siostry jednak były twarde – to właśnie dla takich dzieci, z rozbitych rodzin i trudnego środowiska jest ta szkoła. Jack dostał więc szansę napisania egzaminów.

W tym roku Jack ukończył podstawówkę. Na placówce Don Bosco czuje się jak w domu. Ten opuszczony, zagubiony chłopak zaczyna dostrzegać, że ma Ojca, który szuka go zawsze, gdziekolwiek by się nie znalazł.














3 komentarze:

  1. Piękna historia. Wszystko ma swój powód a Bóg szuka nas w każdej sytuacji.
    Dziekuje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wzruszająca historia, zupełnie inna skala problemów! W jakim wieku jest rodzeństwo Jacka, czy reszta dzieci z tej rodziny chodziła do szkoły garażowej? Zosiu, dziękuję za twoje wpisy czeka na kolejne, pozdrowienia z wiosennej Warszawy. Tosia :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń